wtorek, 27 października 2009

Wspomnienia, które wracają.

To wraca mimo woli. Mimo tego, że obiecywałam, że nigdy nie będę już o tym myśleć, a już na pewno, że nigdy nie napiszę o tym na blogu... O ja głupia. Nie warto sobie obiecywać takich rzeczy, skoro z góry wiadomo, że się tę obietnicę złamie... Ciężko mi...





















Jonasz Kofta - "Gdzie jesteś?"

Gdybym mógł to przeżyć jeszcze raz, od nowa
Nie mogłam zostać, to zbyt szybko przyszło
Nie powiedziała ani słowa
Tak mało było czasu do namysłu
Miała rację, ale tak się nie odchodzi
Nie mogłam, nie mogłam inaczej
Widać nigdy mnie naprawdę nie kochała
Nic nie zrobił, żebym mogła wybaczyć

Gdzie jesteś?
Gdzie jesteś?
Czy spotkam cię kiedyś?
Czy droga ma przetnie się z twoją?
Idziemy ku sobie
Idziemy od siebie
Tęsknoty się dwoją i troją
Gdzie jesteś?
Gdzie jesteś?
Daleko odeszłaś
Daleko odszedłeś ode mnie
Idziemy ku sobie
Idziemy od siebie
Nie wiemy, czy nie nadaremnie

Powinienem pobiec za nią w dół po schodach
Dlaczego nie została mimo wszystko
Jak mogła odejść tak bez słowa
Tak mało było czasu do namysłu
Przecież wie, że jest jedyną, którą kocham
Czy mogłam, czy mogłam inaczej
Gdyby można zacząć jeszcze raz, od nowa
Gdyby można było wszystko wytłumaczyć




poniedziałek, 19 października 2009

Ludzie, których podziwiam cz. 1


R.
R. jest alkoholikiem. Ktoś by pomyślał: "jak można podziwiać alkoholika?!". Wydaje się, że alkoholicy zasługują tylko na pogardę, a niektórzy sądzą, że są chorzy tylko na własne życzenie. Ba! Są i tacy, którzy uważają, że alkoholizm to nie choroba. Może i racja. Ale są przynajmniej dwa typy alkoholików, a R. jest "alkoholikiem myślącym". Mogę nawet powiedzieć, że R. myśli tak doskonale, jak nie myśli nikt i za między innymi za to właśnie myślenie go podziwiam.

R. nie jest moim przyjacielem. Mamy za sobą (nieudaną) próbę miłości, która wyklucza przyjaźń. Łączy nas coś w rodzaju "Ponadprzyjaźni", czy też związku dusz. Rzadko ze sobą rozmawiamy, a jeśli już to o banalnych rzeczach, a mimo to dobrze się znamy. Niektóre rzeczy wie o mnie tylko R .(nie wiedząc o tym, że je wie...). Bo R. jest kimś wyjątkowym. Tym kimś. Tym jedynym. Tą bratnią duszą, której się szuka. Ale nie drugą połówką, mimo wszystko.

R. niczego nie udaje. Jest tym, kim jest. Nie umie kłamać. Jest sobą. Wciąż szuka sensu, tak jak ja. Mówi mądre rzeczy używając prostych słów. Rozumie więcej niż inni. Widzi więcej niż inni. Ma w sobie coś z dziecka. Jest wrażliwy i tej wrażliwości się wstydzi, to jego główna wada. Ma duszę artysty, ciągle niespokojny, zamyślony i smutny. Jego smutek jest dla mnie inspiracją. Jego smutek daje do myślenia i jest zaraźliwy. Jego smutek jest jego nałogiem, a jego nałóg jest jego smutkiem.

R. nie wie, że go podziwiam. Może jednak powinien wiedzieć...



czwartek, 8 października 2009

















 Czy od miłości można się odzwyczaić? Czy kiedyś przychodzi taki dzień kiedy przestajemy tak po prostu tęsknić za ciepłem, uznaniem i poczuciem bezpieczeństwa oraz oswajamy się z samotnością? Ponoć do wszystkiego człowiek jest w stanie przywyknąć.

Dzień zaczynam od tostów i kawy. Później cały dzień biegania po mieście, wieczorem ewentualnie nauka i padam ze zmęczenia. Zasypiam szybciej lub wolniej, nie zastanawiając się nad tym gdzie obecnie może być moja druga połówka. Ostatnio zaczęłam zauważać, że samotność jest dla mnie rzeczą tak zwyczajną, że już mnie nie dziwi i coraz mniej przeraża. Ewidentnie nie wróży to dla mnie dobrze. W związku z początkiem roku akademickiego coraz rzadziej jestem tak naprawdę sama - współlokatorzy wrócili i teraz zawsze ktoś jest obok. W porównaniu do wakacji, otacza mnie tłum ludzi i wystarcza mi to, że są. Każdy z nich ma co prawda swoje sprawy i raczej nie zauważa szczególnie mojej obecności, ale ja zauważam ich. Przynajmniej jest się do kogo odezwać.
Kiedyś umiałam marzyć. O tak! Ze wszystkich rzeczy na świecie, to wychodziło mi najlepiej. Teraz już nie umiem, bo życie mnie nauczyło, że jeśli się zbyt rozmarzę, to za każdym razem dostaję porządną nauczkę i kubeł zimnej wody. Oczywiście czasami jeszcze mi się to zdarza, ale zazwyczaj na marzeniach się kończy. Ciężkie czasy dla marzycieli.
Tak czy inaczej, nie chcę przyzwyczajać się do samotności, ale to właśnie się dzieje. Chcę umieć marzyć, ale odganianie rozmarzonych myśli stało się moim odruchem bezwarunkowym.