środa, 23 grudnia 2009

Strumień świadomości



Siedzę przy oknie i patrzę na światła w wieżowcu naprzeciwko, które powoli gasną. Obserwuję też płomień świecy, który swoim ciepłem otula mój pokój i wdycham zapach jaki unosi się razem z nim. Myślę...
Czy wszystko ma w życiu sens? Czy muszę zachorować na grypę, żeby mieć czas porządnie się wyspać i mieć ten komfort nienastawiania budzika na szóstą rano i mieć wreszcie możliwość przeczytania książki, która od tygodni leży koło mojego łóżka i czeka na moment, kiedy będę mogła sięgnąć po nią bezkarnie? Czy muszę czuć się tak źle, żeby docenić chwile, w których czułam się lepiej, mimo że i tak niedoskonale? Dlaczego doceniam ludzi, dopiero kiedy nie ma ich obok mnie? I dlaczego nie ma obok mnie właśnie tych, których kocham najbardziej?
Taki już ten świat. Kochają nas ludzie, których pokochać nie potrafimy, mimo że chcemy, mimo że są wspaniałymi ludźmi. A my kochamy tych nie-wspaniałych, tych którzy najbardziej krzywdzą, tych nieosiągalnych dosłownie i w przenośni. Może dlatego, że zakazany owoc smakuje najlepiej. Przecież życie pozbawione głębszych emocji, wszystko jedno czy dobrych, czy złych, to po prostu nieznośna lekkość bytu. Nuda. Rutyna. Nic więcej.
A ja chcę czegoś więcej. Chcę poczuć, że żyję. Może czasami warto na chwilę skomplikować sobie życie, żeby coś z tego wynieść, żeby wzbogacić się duchowo. Tylko czy można skomplikować życie zaledwie na chwilę? Przecież nasze życie, to nie tylko nasze życie. To również życie innych ludzi. Tych którzy oddychają tym samym powietrzem, tych na których istnienie mamy tak ogromny wpływ. Podobno trzepot skrzydeł motyla, w Ohio, może po trzech dniach spowodować w Teksasie burzę piaskową.
Więc ja teraz chodzę po pokoju, skaczę, tańczę i myślę o Tobie. Poczułeś coś? Czy za trzy dni wywoła to w Twoim życiu burzę?



 

środa, 9 grudnia 2009



Spotkałam Anioła. Było to kilka tygodni temu. Wykończona życiem, absolutnie nie mając siły na codzienność, jechałam metrem na uczelnię. Pomyślałam, że tak bardzo bym chciała, żeby wydarzyło się cokolwiek dobrego, bo nie mam już siły oddychać, każdy krok wykańcza jak maraton i potrzebuję odpoczynku i odrobiny optymizmu. I spotkałam chłopca, który jechał do przedszkola ze swoją mamą. 
- Na jakiej stacji wysiadasz - zapytał chłopiec. Opowiedziałam i zapytałam na jakiej wysiada on.
- Na przedszkolu. W czym pracujesz?
Rozmawialiśmy chwilę. A gdy wysiadałam, podałam mu rękę.
-  Papa. Uśmiechnij się, masz taką gładką rączkę. - powiedział chłopiec.
I wtedy poczułam nagły przypływ energii. I naprawdę się uśmiechnęłam. Anioły są wśród nas. Trzeba je tylko zauważać. 


Dziwna historia, wiem. Ale ja zawsze wierzyłam w Anioły. Uważam też, że mój Anioł Stróż wielokrotnie zasłużył na pochwałę. 


Poświatowska Halina
 

***

moim sąsiadem jest anioł
on strzeże ludzkich snów
dlatego wraca późno do domu
na schodach słyszę dyskretne kroki
i szelest
zwijanych skrzydeł
on rano staje w moich drzwiach
otwartych na oścież
i mówi:
twoje okno znowu
świeciło długo
w noc