niedziela, 31 października 2010

 
Sara postanowiła zrobić coś ze swoim życiem. Poszła na imprezę z obcymi znajomymi (tak, znajomi też mogą być obcy). Poszła na zakupy, bo podobno kobietom to pomaga w trudnych chwilach. Czy jej pomogło? Chwilowo tak. Później pomyślała, że w ciągu godziny wydała tyle, ile zarabia przez pół miesiąca. Ale cóż, czasem tak trzeba. Zresztą pieniądze, to nie wszystko. Zaplanowała sylwestrowy wyjazd z trochę mniej obcymi znajomymi do całkiem obcego kraju. Zmieniła dietę na lepszą (czyt. zdrowszą). Przekonała się nawet do szpinaku. I jak na samotną kobietę w wielkim mieście przystało, odważyła się zapisać na kurs prawa jazdy. Juhu.

***

Rozmowa Sary z jedną z cioć :]

-Co tam słychać Saro? Jak żyjesz w tej Warszawie? - pyta ciocia pseudotroskliwym głosem, w którym słychać, że chodzi jej wyłącznie o tzw. "sprawy sercowe".
- Może być. Ostatnio zapisałam się na kurs prawa jazdy - sprytnie odpowiada dumna z siebie Sara.
- Na prawo jazdy? W Warszawie?! Dziecko! Życie Ci nie miłe?! - komentuje ciocia w tradycyjny dla siebie sposób.
- No wie ciocia, w sumie to ostatnio niezbyt miłe - odpowiada Sara, licząc na rychłe zakończenie rozmowy.
- Olaboga - kończy rozmowę ciocia.


poniedziałek, 4 października 2010


Rozsypałaś mnie.
Rozsypałam się.
I teraz leżę na zimnym chodniku.
Bezradnie.
Ludzie chodzą obok.
Nie widzą.
Ktoś obcy dał mi klej.
Posklejam swoje kruche ciało.
Posklejam swoją kruchą duszę.
A serce?
Jego nie umiem posklejać sama.
Nadal leży rozsypane.
Bez niego, nie mam siły wstać.