To taki dzień, gdy idę spać nie myjąc zębów. Bo jest mi totalnie wszystko jedno czy będą zdrowe i białe, czy brzydkie i popsute. Wcinam tony czekolady, śledzi, czipsów, ogórków kiszonych, fistaszków, mleka w proszku i innych zupełnie do siebie nie pasujących rzeczy. I wiesz co? Nie czuje się ani lepiej, ani (o dziwo) gorzej. Oglądam jakiś film. Wszystko jedno jaki. Im głupszy tym lepszy. Ważne, że coś do mnie gada. I tak się na nim nie skupiam. Odpływam gdzieś myślami i tyle. Zastanawiam się nad swoim popapranym życiem. Ile razy sprawdzałam pocztę mając nadzieję, że zobaczę na niej to, co chcę zobaczyć? Milion. Ile razy nic nie zobaczyłam? Dokładnie tyle samo.
Żyję sobie w dziwnej rutynie. Mam już tej rutyny dosyć. Kiedyś Ty przyszedłeś, skomplikowałeś moje życie i było mi lepiej. Wybiłam się z rutyny choć na chwilę. Co było potem? ... Czy było warto? ...
Teraz siedzę sobie i walczę z wyrzutami sumienia. Podrywał mnie natrętny facet. Zapytał czy mam chłopaka. Powiedziałam, że mam Ciebie. Nienawidzę się za to. Jak mogłam tak skłamać? Dlaczego to musiało być kłamstwo z Tobą w roli głównej !? I dlaczego teraz piszę tu o tym zwracając się do Ciebie!?
Mogę mówić never again a to i tak się powtórzy.