Rozsypałaś mnie.
Rozsypałam się.
I teraz leżę na zimnym chodniku.
Bezradnie.
Ludzie chodzą obok.
Nie widzą.
Ktoś obcy dał mi klej.
Posklejam swoje kruche ciało.
Posklejam swoją kruchą duszę.
A serce?
Jego nie umiem posklejać sama.
Nadal leży rozsypane.
Bez niego, nie mam siły wstać.
Ja również bez niego nie mam siły wstać. Może powróci?... kiedyś...
OdpowiedzUsuńOj jak smutno... jeśli raz bez Niego wstaniesz, to już zawsze będziesz umiała wstać :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki :)
Muszę coś zrobić ze swoim życiem...
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Mała Mi. Spróbuj raz wstać. Jeśli się uda nie będziesz miała już z tym problemów. Swoją drogą trudniej też będzie Ci się potem przewrócić.
OdpowiedzUsuńPowodzenia. :)
Ciężko mi się pozbierać...
OdpowiedzUsuńWierzyłam w miłość. Kochałam. Przekonałam się, że jej nie mam.
Wierzyłam w przyjaźń. Ufałam. Zawiodłam się tak, że ból był (jest?) nie do zniesienia.
Nie mam miłości. Nie mam przyjaźni. Co więc mam?
Czy miłość i przyjaźń na całe życie w ogóle istnieją?
To tak wieczornie, bo na nowego posta nie mam siły...
Pozdrawiam wszystkich!
:o
OdpowiedzUsuńprześwietna notka! :)