środa, 11 listopada 2009

Mood swing.




Moje życie przypomina ostatnio labirynt. W którą stronę nie pójdę i tak nic to nie zmieni, bo albo wracam do punktu wyjścia, albo jeszcze bardziej się gubię. Przypomina też karuzelę, która kręci się tak szybko, że dostaję zawrotów głowy i chcę z niej zejść. Gdy patrzę w swoją przyszłość, widzę czarną dziurę. Nie potrafię sobie wyobrazić swojego życia za kilka lat. Wszystko jest bardziej skomplikowane niż się wydaje.


Przyjaciółka mnie przeprosiła. Przyznała, że nasze relacje pogorszyły się z jej winy. Dzięki temu przestałam odczuwać z jej strony toksyczność. Umiem też już, patrzyć na jej czyny i słuchać jej słów z obiektywnym dystansem. Nie wiem czy nadal jest Przyjaciółką przez duże P. Nauczyłam się jednak dzięki niej, że w życiu nie można ograniczać zaufania do jednej osoby, bo kiedyś przyjdzie taki dzień, że tej jednej osoby nie będzie i nie będzie nawet komu powiedzieć o najważniejszych sprawach. I ja miałam wiele takich dni. Teraz jednak wiem, że ich potrzebowałam.

Dowiedziałam się, że R. przestał pić. I choć podobno alkoholikiem jest się przez całe życie, to fakt jego obecnej abstynencji, podniósł mnie na duchu. Nie umiem się modlić, ale właśnie o to się modliłam od dawna. Cuda się zdarzają.

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Anioł mnie skusił bym zajrzał na Twoją stronę. Poszukiwanie sensu życia też nie jest mi obce. Cieszę się że są osoby, które błąkając się po świata padole chcą pomagać innym i czerpią z tego satysfakcję.
    Miłych chwil jak najwięcej.
    Tomek

    OdpowiedzUsuń
  3. Miło mi, że zajrzałeś :)
    Również życzę wielu pięknych chwil.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń