poniedziałek, 27 sierpnia 2012


Założyłam tego bloga ponad trzy lata temu. Czułam się wtedy bardzo samotna. Tylko tu mogłam komuś powiedzieć, co czuję. Traciłam wtedy "przyjaciółkę", która jak się później okazało, przyjaciółką nie była. Było źle. Wtedy przez stres zaczęły się moje problemy ze zdrowiem. Poznałam co to znaczy bezsenność. Od tamtego czasu, blog ma charakter melancholijni-depresyjny. Piszę tu wtedy, kiedy jest już naprawdę źle. Kiedy jestem tak samotna, że nie mam komu o tym wszystkim powiedzieć. To samo w sobie jest powodem do smutku.
***
Ostatnio dużo myślałam o swojej psychice. W ogóle nie mam wiary w siebie. Czuję się antyspołecznym odludkiem. Gdy jestem wśród ludzi, mam wrażenie, że moja beznadziejność pogarsza humor wszystkim. Mam wrażenie, że normalni ludzie mnie unikają. Czasami chciałabym być niewidzialna. Choć w pewnym sensie, niewidzialna jestem. Moja samoocena jest daleko na minusie. Zawsze gdy spotyka mnie coś miłego, doszukuję się w tym ludzkiej złośliwości. To dlatego, że w latach szkolnych wielokrotnie byłam wystawiana na pośmiewisko przez beznadziejnych nauczycieli bez powołania, którzy wyżywali się na takich jak ja, co się nie obronią, tylko pokornie usiądą w ławce i przepłaczą noc w tajemnicy. Albo kilka nocy... Ostatnio podszedł do mnie na ulicy chłopak i powiedział: "Jesteś śliczna". Nie wiedziałam jak zareagować, nie umiem przyjmować komplementów, od razu myślę, że to sarkazm.
***
Staram się nie narzekać na swoje życie. Wiem, że ludzie mają gorzej. Wiem, że moje problemy, to kropla w morzu, w porównaniu do problemów innych ludzi, którzy umierają z głodu czy skrajnego ubóstwa. Ale naprawdę spotyka mnie mało dobrego, za to dużo złego. Przyciągam do siebie ludzi, którzy mają nie po kolei w głowie. Nie chcę tu obrażać ludzi chorych psychicznie, ale dosłownie otacza mnie grono wariatów, którzy na mnie odreagowują swoje problemy. Nie mam już na to siły.
***
Chłopak, w którym się zakochałam sam o sobie mówi, że "ma zrytą psyche". Momentami zachowuje się skrajnie nienormalnie. Ale ja kocham go chyba za te momenty, w których ma przebłyski normalności, w których traktuje mnie jak kobietę i jest uroczy. Ta miłość mnie wykańcza, to najgorsze przekleństwo mojego życia. Chciałabym cofnąć czas i nigdy go nie poznać. On jest po prostu kolejnym wariatem, który używa mnie jako swojego telefonu zaufania. Nie interesuję go ja, interesuje go tylko to, żeby wyrazić swoją frustrację. A zaczęło się od tego, że chciałam mu pomóc... I tak już sześć lat. Nigdy nie użyłam przekleństwa na tym blogu i w życiu też nie przeklinam, ale jedyne co sunie mi się na usta to soczyste: "Ja pierdolę!". Nie znam sposobu na odseparowanie się od niego. To jest silniejsze ode mnie. To jest coś z czym walczę każdego dnia. Oddałabym wszystko, żeby już o nim nie myśleć, nie śnić, nie mówić, nie pisać, nie wiedzieć. Mogę powiedzieć, że osiągnęłam już taki stan, w którym kocham go i z całej siły nienawidzę jednocześnie. Chciałabym żeby zniknął, wyjechał i już nigdy nie wracał, a jednocześnie wiem, że tęskniłabym za nim bardziej niż za kimkolwiek. To musi się skończyć, inaczej i ja dołączę do grona wariatów, o ile już do niego nie należę. 


***
Lepiej mi.

poniedziałek, 20 sierpnia 2012


"It's not just that she makes him a better person. She does, but, he changes her too. He challenges her, surprises her. He makes her question her life, beliefs. He is either the best thing for her or the worst."

piątek, 17 sierpnia 2012



Przeniosłam góry, żeby być bliżej niego. 
Właściwie, to nie metafora.

czwartek, 16 sierpnia 2012

neverending story

Wracam po kilku miesiącach. Dużo się zmieniło. Nowa praca. Nowe mieszkanie. Nowi znajomi. Ale niektóre rzeczy chyba nigdy zmienić się nie mogą... Nadal czuję się samotna i płaczę po nocach. I nadal wiem, że go kocham. I nadal chcę się odkochać. 
***
Zmieniłam nick z Sara na StARA panna. I tak już zostanie.
*** 
Zastanawiam się jak to jest, że ludzie się szczęśliwie w sobie zakochują.
***
Jesteśmy do siebie zbyt podobni. Właściwie to jesteśmy tacy sami. I chyba dlatego właśnie nigdy się nie dogadamy i nigdy nie będziemy razem.
***
Poznałam przez ten czas dwóch innych mężczyzn, którzy chcieli czegoś więcej. Ale przy nich nie czuję nic. Porównuję ich do niego. Nie umiem tego zmienić.
***
Właściwie to w swój dziwny i przewrotny sposób, oświadczył mi się, a potem opisał jak miałby wyglądać nasz ślub. Jesteśmy tak do siebie podobni, że gdy go opisywał, miałam wrażenie że czyta moje myśli... Aż się przestraszyłam i znowu nic z tego nie wyszło. Może problem tkwi we mnie.
***
Tęsknię za nim.

sobota, 4 lutego 2012

Uświadomiłam sobie, że potrzebuję jakiejś zmiany w swoim życiu.
Gdyby tak dało się po prostu nacisnąć "edytuj" i pozmieniać to, co chcemy...
Gorzej jak nawet nie wiemy, co trzeba zmienić, żeby znowu było dobrze.
Jeszcze gorzej jak nie wiemy nawet jak się zabrać do wprowadzenia tych zmian...

piątek, 20 stycznia 2012

To nić

Czas przerwać tę nić...

Zamknij oczy.
Wyobraź sobie, że ta nić naprawdę pęka.
Każde z was pójdzie w swoją stronę.
A jeśli los zechce, żebyście znowu się spotkali, każde z was weźmie swój kawałek nitki i zawiążecie supełek.
Jednak z supełkiem już nie będzie tak samo.
Supełek będzie przypominał o tym, co było.


Jestem na takim etapie, że przerywam tę nić, ale nie wyrzucam swojego kawałka.
Potrzeba mi dystansu.
Nie chcę wymazywać tego, co było. 
Nawet jakbym chciała, to nie da się tego tak po prostu wymazać.
Jedyne co mam, to wspomnienia.



piątek, 13 stycznia 2012

Najgorsze są noce, bo wtedy przychodzą wszystkie potwory i demony. 
I nie dają spać. 
I męczą. 
A serce kołacze.
A dusza płacze.


Chyba naprawdę go kochałam, bo to trudne...
A teraz czuję się tak samotna jak nigdy. 
I najgorsze jest to, że nie widzę żadnych perspektyw na poprawę tego stanu.
Gdyby to wszystko było tak proste, że pomarzymy, pomyślimy pozytywnie i pstryk! mamy wszystko to, co chcemy.
Tak sobie myślę, że może niektórym nie jest pisana szczęśliwa miłość. Może musi być taka równowaga, takie equilibrium, że na świecie musi ktoś cierpieć i płakać w samotności, żeby inni mogli być szczęśliwi. Może właśnie taka jest misja mojego życia. Już innego wytłumaczenia na to wszystko nie znajduję...