niedziela, 23 maja 2010



Jestem mistrzynią kamuflażu. Potrafię jak nikt ukrywać swoje uczucia. Właściwie to nic w życiu nie wychodzi mi tak dobrze jak to. Czasami nawet wydaje mi się, że ukrywam je przed samą sobą. Umiem udawać, że wszystko jest ok - i to najbardziej wtedy kiedy jest najdalej od ok. Tak jak w pewnej piosence "makijaż jak zawsze by ślady łez zatrzeć, niech nie widzą że płaczę". Jak wiele można w życiu ukryć, jak wiele można udawać, jakim można być świetnym aktorem nie mając kompletnie zdolności czysto aktorskich...


 Życie zmusza mnie do udawania. Gdybym nie udawała, musiałabym się poddać. Usiąść i płakać i nie wstawać, nie ruszać się z miejsca, spać a raczej znowu udawać że śpię, bo ileż można leżeć na skrawku materaca i czekać na błogosławione znużenie, które doprowadzi do snu.
Jak wytłumaczyć ludziom to, co dzieje się w mojej głowie, kiedy ja sama tego nie rozumiem. To jest we mnie złe, to moja wada... Nie umiem mówić o swoich uczuciach, tłumię je w sobie głęboko, tak bardzo że aż zaczyna mnie boleć. (Co Cię boli Saro?) Nie wiem jak wytłumaczyć ten ból, on jest w środku, w głowie, w żołądku, promieniuje... czasem ustaje, a raczej udaje że ustaje tylko po to, żeby za chwilę znowu wrócić w najmniej stosownym momencie.

Na sytuacje stresowe reaguję śmiechem. O tak! Śmieję się w najmniej odpowiednich momentach. Przecież negatywne emocje muszą jakoś się wydostać... a że w taki "śmieszny sposób" się wydostają no to cóż poradzisz...
Żyje dalej, jakoś. Z tymi wszystkimi emocjami, myślami i łzami. "Never give up" jak mawiał mój kolega. Tylko że ja codziennie give up. Ale jeszcze mam siłę, może jakieś powody, resztki motywacji żeby wstawać z łóżka i uśmiechać się kiedy potrzeba.

***

Rozmowa usłyszana (podsłuchana szczerze mówiąc) w autobusie chłopaka i dziewczyny z widoczną depresją (tak, depresja może być widoczna):
Chłopak: To co ty musisz brać tabletki na szczęście? Hehe.
Dziewczyna: Michał ciszej. Muszę.
Chłopak: Hehe. Ale podobno po takich tabletach to jest większe pragnienie. Też tak masz?
Dziewczyna: Ja w ogóle nie mam pragnienia... Na nic nie mam pragnienia.



***
Barbara Rosiek
byłam mistrzynią kamuflażu
a kiedy powiedziałam prawdę
wyśmiano mnie poniżono
dlatego dalej podróżuję
w głąb siebie by odnaleźć sens
kiedy zawiódł przyjaciel
zabrał tożsamość zabił duszę
a ja okaleczam ciało
jakbym chciała z siebie
wyrzucić serce i trzewia
a mózg produkuje bełkot
dlatego nie można się
ze mną porozumieć
nawet ja wierzę w swoją winę
nie ma już

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz