środa, 11 sierpnia 2010

Dziwactwa

Nie lubię prosić ludzi o pomoc. A szczególnie nie lubię prosić o pomoc mężczyzn. To taka dysfunkcja osobowości. Czasami nie ma innego wyjścia, bo jestem zbyt słaba, mała i bezradna.  Tak czy siak, zawsze mam wyrzuty sumienia, gdy o coś proszę. 
Ma to miejsce zazwyczaj w pociągu czyli często, bo (na moje nieszczęście) często mam okazję korzystania z usług PKP. Moja walizka  zazwyczaj nie dość że wielgachna to i ciężka. Ledwo jestem w stanie ją unieść. No i prędzej czy później nadchodzi ten upokarzający moment kiedy trzeba podjąć niezdarną próbę położenia jej na górnej półce, żeby nie przeszkadzała innym. I wtedy musi mieć i ma miejsce jedna z dwóch sytuacji: albo ktoś jest tak miły, że sam oferuje swoją pomoc (chwała, cześć i uwielbienie dla takich ludzi), albo trzeba kogoś PROSIĆ. I tu bywa różnie. Albo ktoś z niesmakiem na twarzy pomaga, albo zachowuje się bezproblemowo i pomaga jakby to była drobnostka. Jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby ktoś stwierdził że w tej sytuacji nie może mi pomóc, ale i tak mam wrażenie jakbym wykorzystywała ludzi, zakłócała ich (i tak niezbyt miłą, jeśli o PKP mowa) podróż.
Sama lubię pomagać. Już kiedyś wspominałam na tym blogu, że sprawia mi to przyjemność. I staram się to robić, zawsze kiedy mogę. Ale jakoś nie mogę sobie wyobrazić, że jest na tej ziemi człowiek, a już tym bardziej człowiek płci męskiej, który ochoczo by mi pomagał.
Nie lubię też zadawać ludziom pytań. W szkole nigdy się nie odzywałam publicznie, nawet jeśli miałam jakieś pytanie. Wszystkie moje wątpliwości wydawały mi się głupie. I tak zostało. Wielu rzeczy nie rozumiem, ale nie pytam. Nie umiem pytać. A już na pewno nie potrafię zadawać ludziom tzw. pytań o sprawy osobiste. Podziwiam wszystkie moje ciotki, które to potrafią i nagminnie ćwiczą na mojej osobie ;D Zresztą ja nie jestem wyjątkiem, one tę umiejętność ćwiczą na wszystkich znajomych i obcych ludziach.
Dzisiaj musiałam poprosić kogoś o pomoc i do tego o coś zapytać. Zrobiłam to! Nawet nie było tak strasznie. Choć ani pomocy, ani odpowiedzi na pytanie jeszcze nie otrzymałam.
Czuję, że dzisiaj nie zasnę. Będę rozkminiać to, czy dobrze zrobiłam, czy nie...
Ech... Saro, co z Ciebie wyrosło.

2 komentarze:

  1. :) nie ma co się takimi rzeczami stresować! :) mnie kiedyś nawet kobieta zaoferowała pomoc w niesieniu mojej torby :P na dworcu! Czyżby wyglądała tak niezdarnie :P uśmiałam się wtedy.. miłe to było :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Echższ te torby! Przydałaby się jakaś magiczna substancja zmniejszająca wagę i objętość;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń