poniedziałek, 21 września 2009

Prawdziwa mieszanka.



Gdybym miała wypisać swoje wady, brak asertywności byłby na pierwszym miejscu. Trudno sobie nawet wyobrazić, jak ta cecha może utrudniać życie. Pozwalam sobie wchodzić na głowę każdemu. Właściwie to tylko Przyjaciółce umiałam mówić o tym, czego naprawdę chcę, ale jeśli już to robiłam, to ona uważała to za arogancję. Z tego powodu, w każdych innych relacjach międzyludzkich, uważałam, że jeśli powiem "tak", w momencie kiedy chcę powiedzieć "nie", tylko dlatego, że ktoś chce usłyszeć to "tak", to zachowam się lepiej. To takie pójście na łatwiznę, mówiąc bez ogródek. Łatwo powiedzieć "tak", ale później trzeba robić rzeczy, których się tak naprawdę zrobić nie chce. Mogłabym tu wymienić całą listę takich przypadków z własnego doświadczenia. 

Asertywność=dojrzałość

Moje wakacje dobiegają końca. I mimo, że były to naprawdę najgorsze wakacje w moim życiu, to w moim charakterze zaszły ogromne zmiany. Dojrzałam (wreszcie!). Zrozumiałam, że każdy żyje swoim życiem i tak naprawdę jest może 3 osoby na które zawsze mogę liczyć. Właściwie, to najlepiej żyć według zasady, że "jeśli umiesz liczyć, to licz na siebie". Doświadczyłam tego, jak samotność zabija. Ale ta właśnie dosłowna samotność, kiedy to w promieniu 100 metrów nie było nikogo, pozwoliła mi przemyśleć wiele spraw i dojść do wielu (chyba mądrych) wniosków. Dzięki tej samotności, przeszłam autoterapię duszy. I choć teraz obawiam się, czy będę umiała rozmawiać z ludźmi tak, jak dawniej (nota bene z wieloma osobami miałam świetny kontakt, ale ulotniły się z dniem rozpoczęcia wakacji) to jest mi łatwiej oddychać. Teraz już wiem, że warto odmawiać, jeśli chce się odmówić. Warto mówić o swoich uczuciach. 

"lubię tęsknić
wspinać się po poręczy dźwięku i koloru
w usta otwarte chwytać
zapach zmarznięty
lubię moją samotność
zawieszoną wyżej
niż most
rękoma obejmujący niebo
miłość moją
idącą boso
po śniegu"




Poznałam ośmioletniego chłopca chorego na ADHD. Rozwydrzony, rozpieszczony i niegrzeczny. Oprócz wielu wad, ma (co najmniej jedną) wspaniałą zaletę - mówi o tym, co czuje i czego chce. Dzieci mają tę właśnie cechę, że od urodzenia okazują swoje uczucia i posiadają jakiś wewnętrzny radar wyczuwający uczucia innych. To takie naturalne i takie cudowne. Nie zabijajmy w sobie tej dziecięcości ,z którą się rodzimy. Pozwólmy sobie na dziecięcą spontaniczność.
Spotkałam też dorosłego chłopaka, cierpiącego na chorobę sierocą. Zanim zobaczyłam jak się kołysze na wszystkie strony i obejmuje własnymi rękoma, tak aby samemu się przytulić i samemu dać sobie odrobinę ciepła i miłości, myślałam, że ta choroba to mit. Patrząc na niego po moim policzku popłynęła łza. Ile zła jest na świecie. Jakie życie bywa okrutne i niesprawiedliwe. Przeżyłam wewnętrzne katharsis.  

4 komentarze:

  1. Miło mi że ktoś czyta, to co piszę. Nawet nie wiedziałam, że to takie przyjemne uczucie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście,że czytamy, tylko nie zawsze Ci o tym mówimy ;) Poza tym czasem nie wiemy co powiedzieć.
    To co piszesz jest naprawdę bardzo mądre i dojrzałe. Cieszę się,że mogłam to przeczytać.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. W takim razie, dziękuję że jesteście. Nawet jeśli nic nie mówicie, to dobrze wiedzieć, że ktoś jednak czyta moje myśli ubrane w słowa.
    Bo ludzi wokół mnie, zazwyczaj nie one nie bardzo obchodzą...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń